Jeszcze do niedawna obowiązywała doktryna, zgodnie z którą nikt, komu co najmniej nogi nie urwało, nie miał prawa do narzekania. A i ci z dużym uszczerbkiem, i po silnych przeżyciach byli namawiani, by raczej się nie mazgaić i nie zwalniać tempa. Wychowaliśmy pokolenia znerwicowanych perfekcjonistów, którzy za wszelką cenę starali się utrzymać głowę na powierzchni oraz dorobiliśmy się epidemii depresji.
I wtedy
“Na co mi przyszło?!”- mam ochotę wykrzyknąć, gdy po kilkunastu latach pracy terapeutycznej umawiam się z pacjentami na rozmowy telefoniczne i videokonferencje. Potrzeba było pandemii, żebym przekroczyła Rubikon i spotkała się poza gabinetem z osobami, które są u mnie w procesie. Po kilku pierwszych sesjach jestem jeszcze bardziej przekonana, że tylko wyjątkowe okoliczności usprawiedliwiają taką
Gdy uprawia się psychoterapię wiele lat można sformułować wniosek, że centralnym pojęciem w naszej pracy jest kontakt. Wszystkie rozmowy, cała ta walka o dobrostan, zmagania pacjentów i terapeutów tak naprawdę koncentrują się na wzajemnym zorientowaniu kogoś i kogoś, kogoś i czegoś, czegoś i czegoś. Objawy zapraszają pacjentów do tego, by się z czymś skontaktowali
Spośród wielu terapeutów, których znam, niewielu chce i lubi pracować z nastolatkami. Dobrze jest mieć w sobie gotowość, żeby powiedzieć, że z daną grupą nie będzie się prowadziło konsultacji i terapii. Skupmy się na tych specjalistach, którzy chętnie przyjmują młodych ludzi i ich rodziców. Spróbowałam zebrać dla Was merytoryczne i bardzo „ludzkie” powody,
Terapeuci systemowi często mają w swojej praktyce takie doświadczenie, które koresponduje z poglądami Watsona -że człowiek naprawdę może stać się kimkolwiek. Co prawda twórca behawioryzmu miał na myśli „trenowanie” i oddziaływanie na poziomie zachowania. My tymczasem obserwujemy, że człowiek, który skontaktuje się ze swoimi zasobami ma możliwość świadomie wybrać dla siebie