Magiczny składnik: różnorodność

Terapeuci systemowi często mają w swojej praktyce takie doświadczenie, które koresponduje z poglądami Watsona -że człowiek naprawdę może stać się kimkolwiek. Co prawda twórca behawioryzmu miał na myśli „trenowanie” i oddziaływanie na poziomie zachowania. My tymczasem obserwujemy, że człowiek, który skontaktuje się ze swoimi zasobami ma możliwość świadomie wybrać dla siebie ścieżkę. Na co powinniśmy zwracać szczególną uwagę w procesie terapii? Im dłużej pracuję, tym bardziej upewniam się, że tym magicznym składnikiem jest różnorodność. Nie chodzi wyłącznie o znalezienie zasobów, chodzi o to, żeby obraz człowieka, z którym rozmawiamy był niejednorodny, wielowątkowy, pełen sprzeczności. Bo tacy są żywi ludzie. W procesie terapii odbieramy im nie tylko przywiązanie do kontekstu problemowego, ale też płaskie, jednowymiarowe widzenie samego siebie. „Jestem nieśmiały”, „Mam rodziców, którzy się nie sprawdzili”, „Nie umiem budować fajnych związków” to są zdania redukujące, zawężające tożsamość. Pacjenci sprzedają nam te tytuły swoich opowieści, a nasze zadanie polega na tym, żeby dopytywać „I jaki jeszcze jesteś? Jak jeszcze masz?”, ze szczególnym zaciekawieniem sprzecznościami. Tylko ten, kto rozpoznał i zinwentaryzował różnorodne twarze i odsłony może naprawdę zadecydować, w którą stronę pójść. W procesie terapii pacjenci dowiadują się, że potrafią być beztroscy, lekkomyślni i rozważni. Obserwują, że zdarza im się być bezwzględnymi i bardzo wyrozumiałymi. Zatem praca na zasobach nie oznacza, że zawsze jest łatwo, miło, przyjemnie. Ważne, żeby było autentycznie i ze zgodą na różne wymiary. A z którego z nich skorzystać -o tym zdecyduje pacjent.