Jeszcze do niedawna obowiązywała doktryna, zgodnie z którą nikt, komu co najmniej nogi nie urwało, nie miał prawa do narzekania. A i ci z dużym uszczerbkiem, i po silnych przeżyciach byli namawiani, by raczej się nie mazgaić i nie zwalniać tempa. Wychowaliśmy pokolenia znerwicowanych perfekcjonistów, którzy za wszelką cenę starali się utrzymać głowę na powierzchni oraz dorobiliśmy się epidemii depresji. I wtedy
Wiele osób z pobłażaniem spogląda na terapeutów „dziecięcych”. Już sama nazwa jest delikatnie infantylizująca. To ci psychologowie, którzy się bawią, rysują, wycinają i nie muszą prowadzić poważnych rozmów. Tymczasem wielu klinicystów-praktyków uważa, że nie ma w terapii trudniejszego obszaru niż praca z dziećmi. Dlaczego? Po pierwsze- kto jest klientem? Poprawne i użyteczne określenie zleceniodawcy
Gdy uprawia się psychoterapię wiele lat można sformułować wniosek, że centralnym pojęciem w naszej pracy jest kontakt. Wszystkie rozmowy, cała ta walka o dobrostan, zmagania pacjentów i terapeutów tak naprawdę koncentrują się na wzajemnym zorientowaniu kogoś i kogoś, kogoś i czegoś, czegoś i czegoś. Objawy zapraszają pacjentów do tego, by się z czymś skontaktowali
Spośród wielu terapeutów, których znam, niewielu chce i lubi pracować z nastolatkami. Dobrze jest mieć w sobie gotowość, żeby powiedzieć, że z daną grupą nie będzie się prowadziło konsultacji i terapii. Skupmy się na tych specjalistach, którzy chętnie przyjmują młodych ludzi i ich rodziców. Spróbowałam zebrać dla Was merytoryczne i bardzo „ludzkie” powody,
Praca z parami to dla wielu terapeutów trudny obszar. Według statystyk to właśnie w terapii par najczęściej dochodzi do przerwania spotkań, do zerwania przymierza terapeutycznego. Niektórzy powiedzieli by, że do niepowodzenia, choć terapeuta systemowy chętniej skomentuje, że klienci zadbali o siebie i wybrali inne formy radzenia sobie z kryzysem. Jeśli tak, to warto